Po 'urlopie' jestem nabuzowana energią.
Te niemal dwa tygodnie z przerwami na wsi pozwoliły mi naładować akumulatory.
Pełna sił i energii zabrałam się za akcje PPD ;)
no dobra dzisiaj tylko prasowanie sterty zaległych ciuchów, a od jutra wielkie porządki bieżanowskie ;)
Było dzisiaj coś w "powietrzu"
Z serii 'a nie mówiłam?'
No to przecież mówiłam Natanielowi żeby nie pił wody z wanny ( z mydłem w dodatku, bambino ale jednak mydło to mydło). Oczywiście że nie pił, baaa, nawet pokazał (bo jeszcze ciągle nie mówi, coś tam po swojemu ale głównie operujemy językiem migowym i dźwiękonaśladowczym) że kubkiem będzie polewał wannę. No i matka się tylko odwróciła a młody pochłonął kubek pysznej mydlanej wody kranowianki...
Nawet go brzuch chyb nie bolał, bo ryczał tak jak zwykle on ma w zwyczaju koło północy.
Na szczęście jak płacze w nocy to nie tak jak Patryk którego uspokajało tylko obudzenie bo wrzeszczał, kopał, napinał się tak że chyba tylko godzilla by dała mu radę.
Wracając do sedna.
Posapywał, postękiwał z niewygody.
No wcale mu się nie dziwię, bo mnie też nie byłoby wygodnie leżeć we własnej kupie, rzadkiej i śmierdzącej.
Więc po pierwsze: dzieci zawsze coś zmalują.
Nawet się skubaniec bardzo nie obudził pod prysznicem. Postękał że woda za ciepła.
Dostał pieluchę siostry, za małą o jakieś 2 rozmiary, ale szukać prześcieradła kilk minut po północy to mi się nie chce.
A teraz skoro dziecko doczyszczone i śpi, koc opłukany musi poczekać do rana na pranie, gdyż nasza pralka ma amortyzator nie lub mało amortyzujący a cisza nocn obowiązuje, nareszcie zaczełam czuć pociąg do poduszki.
To znak że nic już się nie wydarzy co miałoby wskazywać na potrzebę nagłych interwencji.
GOOD FIGHT GOOD NIGHT ;)
PS.
Znów kilka dni uprawiam samotne macierzyństwo, poinstruowana przez mężozwierza ;) wyjechał na awarie do niemiec pod szwajcarię..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz